poniedziałek, 9 czerwca 2014

Biegamy w upale :)

Za oknem ponad 30 stopni Celsjusza i ani jednej małej chmurki. Żar leje się z nieba i najchętniej nie opuszczalibyśmy chłodnego (względnie) mieszkania.

Taka pogoda to zdecydowanie nie jest dobry moment by zaczynać przygodę z bieganiem. I odradzam to każdemu kto chciałby spróbować akurat teraz. Efekt będzie taki, że bardzo szybko się zniechęcimy a w dodatku łatwo można zrobić sobie krzywdę.

Natomiast jeżeli już biegamy jakiś czas to najprawdopodobniej mamy wypróbowane sposoby na walkę z upałem. Popytałam znajomych, zrobiłam sondę i sposobów kilka udało się do kupy pozbierać:

1. Biegamy o świcie lub po zmierzchu - niby sposób fajny ale nie gwarantuje sukcesu - bywa, że i o 22:00 jest za ciepło. O świcie jest najchłodniej jednak trening o tak wczesnej porze wymaga niesamowicie dużo silnej woli i samozaparcia :)
2. Biegamy z butelką wody (1,5l) w łapie - trochę niewygodne ale oprócz popijania możemy się wodą polewać a to przynosi olbrzymią ulgę.
3. Biegamy w mokrej chuście lub koszulce - i tak będą mokre i tak ;) parująca chusta czy koszulka świetnie chłodzi organizm - choć nie mam pewności czy to w stu procentach zdrowe.
4. Po treningu bierzemy chłodny prysznic ale kończymy go ciepło :) to jest sposób na oszukanie organizmu. Gdy zlejemy się ciepłą wodą po wyjściu z łazienki będziemy mieli wrażenie że jest przyjemnie chłodno.
5. Nie biegamy - upały nie będą trwały przecież przez wieczność. Czasem lepiej poczekać aż zrobi się chłodniej.  No chyba, że mamy arcy ważny start w weekend to wtedy korzystamy z powyższych punktów numer 2 i 3.


Warto również pamiętać o odpowiednim nawadnianiu. Powinniśmy pić dużo zarówno w trakcie treningu jak przed i po nim.
Zresztą pić w trakcie upałów powinien każdy bez względu na to czy biega czy nie.

W zeszłym roku zaliczyłam jeden taki hardkorowy start w upalne sierpniowe popołudnie. Było 34 stopnie w cieniu! Trasa asfaltowa w pełnym słońcu (z 15km tylko jeden był w cieniu) w dodatku mono pofałdowana. Z tego biegu nie pamiętam dużo ale pamiętam ludzi którzy z własnych węży ogrodowych polewali nas na trasie wodą. Pamiętam też, że w jednym miejscu strażacy z beczkowozu puścili kurtynę wodną. Może pamiętałabym więcej ale na 6 km dostałam zawrotów głowy i resztę trasy przeplatałam bieg z marszem. Jak do tej pory to były jedyne zawody podczas których za sobą widziałam samochód z napisem "koniec biegu". Limit czasu na pokonanie 15 km wynosił 2 godziny. Ja ukończyłam go z czasem 1 godzina 59 minut uważam, że to był najtrudniej zdobyty medal ze wszystkich które mam (pokusa by się poddać w trakcie biegu była ogromna)

I mimo wszystko polecałabym te zawody każdemu ale z tego co mi wiadomo to w tym roku przeniesiono ja na koniec sierpnia - podobno ludzie skarżyli się, że im za ciepło było czy coś :P


Poniżej dwie fotki z zeszłorocznego biegu w Jaworznie :D








2 komentarze:

  1. słyszałam,że to był masakryczny bieg,tata z żonką też biegli hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj był ale z chęcią bym pobiegła jeszcze raz :) miał w sobie to "coś"....

      Usuń