czwartek, 4 września 2014

Nowy początek



Ten wpis powinien był pojawić się tydzień temu ale cały czas nie miałam czasu by do tego się zabrać. Teraz piszę robiąc przerwy i nie wiem czy przy tym poście będzie widniała data 3 czy 4 września.


17 sierpnia urodziłam drugą córeczkę. Marysia urodziła się o 10:30 w pełni zdrowa. Dla tych nielicznych którzy to czytają a jakimś dziwnym cudem nie posiadają konta na facebooku podam ciekawostkę. Data narodzin Marysi jest dla nas niezwykła. Otóż ja urodziłam się 16 sierpnia a mój małżonek 18 sierpnia i odkąd się znamy (poznaliśmy się 17 sierpnia nomen omen) żartowaliśmy często,że do kompletu brakuje nam dziecka urodzonego 17 sierpnia. Gdy zaszłam w ciążę i obliczyliśmy termin porodu (17 sierpnia) wiedzieliśmy, że właściwie jest to nie możliwe by tak się stało bo tylko 2% porodów ma miejsce dokładnie w dniu na kiedy był wyznaczony termin.W związku z tym jestem chyba pierwszą kobietą, która gdy zaczęły się skurcze porodowe, wybuchnęła śmiechem.

No ale ja nie o tym miałam tu pisać.

Pora na garść statystyk. Otóż zachodząc w ciążę ważyłam 68 kg i nosiłam rozmiar 40 - 42. Dzień przed porodem ważyłam 91 kg i nosiłam.... spadochron zamiast ubrania ;) Przytyłam zatem 23 kg w 9 miesięcy!!!

Dwa tygodnie po urodzeniu Marysi moja waga wskazuje oszałamiające 84,7 kg a mój rozmiar to 44 w porywach do 46 czyli podsumowując - jest tragicznie.

No i właśnie po to powstał ten blog. By pokazać wszystkim mamuśkom przyszłym czy obecnym, że po pierwsze - jak widać aktywny tryb życia w ciąży nie gwarantuje, że po porodzie nie będzie masy niepożądanych kilogramów. Po drugie by pokazać wszystkim (najbardziej sobie), że da się szybko wrócić do formy z przed ciąży. Po trzecie i najważniejsze: jak pogodzić opiekę nad dziećmi i domem z treningami.

Plan na najbliższe 4 miesiące mam prosty. Chcę odzyskać formę (nie była ona jakaś oszałamiająca ale jakaś zawsze była). Do wigilii Bożego Narodzenia chciałabym zejść do wagi 75 kg. I to jest plan minimum.
Zrobiłam fotki swojej wagi z obecnym wskazaniem oraz siebie teraz (uwaga zdjęcia nie przeznaczone dla osób wrażliwych).

Zadanie jest o tyle utrudnione, że nie mogę wprowadzać diety odchudzającej, ograniczać jedzenia, pić herbatek. Ba! Ja nawet muszę jeść więcej niż zwykle (o ok. 500kcal) ponieważ Marysia jest karmiona naturalnie. I teraz ktoś mógłby  krzyknąć "hola! przecież karmiąc piersią kobiety i tak chudną!". No więc 5 lat temu gdy urodziłam Alicję tak myślałam. Może i część kobiet chudnie karmiąc piersią.... ja niestety do nich się nie zaliczam.

Za powrót do formy wzięłam się od poniedziałku. Zaliczyłam już pierwszy marsz z kijkami - cudownie było wrócić na ścieżki Bażantarni. Dziś zaliczyłam szybki spacer z wózkiem (12 km) do skansenu i z powrotem. Do tego dojdą jeszcze ćwiczenia na piłce, stepperze skrętnym, rowerku stacjonarnym i rolką do ćwiczenia mięśni brzucha. Nie mogę też zapominać o ukochanej konsoli na której już nie tylko kciuki będę trenowała. W poniedziałek 8 września planuję wrócić do biegania. Na początek dobrze mi zrobi trening z grupą slow running na spotkaniu NIGHT RUNNERS :D

Gdybym miała stosować się do rad zawartych we wszelkich poradnikach dla świeżo upieczonych mam to do treningów wróciłabym dopiero w październiku albo jeszcze później. Niemniej jednak zwracam uwagę, że po porodzie stawy są nieco "rozluźnione" i łatwiej o kontuzję (kolana i biodra to miejsca szczególnej troski) więc jeśli komuś przyjdzie do głowy kiedyś mnie naśladować to przestrzegam w tym miejscu przed tak rychłym i intensywnym braniem się za siebie.

DUŻA BETI


Co tydzień będę zdawać relację z postępów. Aha no i na horyzoncie już mam pierwszy poporodowy start. 14 września biegnę w Katowice Buisness Run :) :)